Postmodernizm a trwałość małżeństwa
Człowiek nowoczesny oznajmia: „Odrzućmy wszystkie te arbitralne normy i pełną piersią korzystajmy z wolności”. Przetłumaczone na język logiki, oznacza to: „Nie rozstrzygajmy, co jest dobre, lecz uznajmy za dobre, że o tym nie rozstrzygamy” (Gilbert Keith Chesterton)
Dziedzictwo postmodernizmu, którym przesiąknięta jest obecnie Cywilizacja Zachodu, ma swoje konsekwencje. Warto, by – w kontekście postrzegania małżeństwa i rodziny – znali je młodzi ludzie, stojący przed wyborem swojej drogi życiowej.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że bezwiednie „oddycha” postmodernizmem, z jego wszechogarniającą kulturą tymczasowości, płynności i nieokreśloności. W taki sam sposób zaczyna również oceniać wartość małżeństwa…
O co chodzi?
„Prawda” postmodernizmu przejawia się w tym, że w jego perspektywie nie ma dostępu do obiektywnej prawdy. Ta zasada ma charakter totalny. Postrzeganie rzeczywistości jest opanowane przez relatywizm (jeśli coś jest prawdą, to tylko w kontekście), subiektywizm (ja stanowię, czy coś jest prawdą) i woluntaryzm (dobre jest to, co ja chcę).
W myśli klasycznej, czy jeszcze oświeceniowej, człowiek odczytywał z rzeczywistości prawdę o sobie i świecie, np. o naturze płci, płodności, małżeństwie i rodzinie. Poznana wiedza determinowała właściwe postępowanie i wspierające je rozwiązania prawno-społeczne.
W postmodernizmie rzeczywistość jest jak tekst, który każdy człowiek dowolnie konstruuje i zarazem odczytuje, np. ja wybieram swoją płeć, tworzę płynny „związek małżeński” złożony z różnych osób. Obiektywna prawda i dobro są kategoriami przestarzałymi. Niczego nie rozstrzygamy na stałe. Króluje dekonstrukcja stabilności wszystkiego, niepewność, różnorodność, przypadkowość…
Następstwa
„Oddychanie” przez społeczeństwa Zachodu postmodernizmem (jako dojrzały nurt myślenia istnieje od lat 60. XX w.) spowodowało wiele zmian w postrzeganiu stabilnych dotąd struktur społecznych. Skoro wszystko jest płynne, tymczasowe i podlega nieustannej dekonstrukcji, również małżeństwo i rodzina zostają przesycone tego rodzaju procesami.
Trwałe małżeństwo do śmierci (do niedawna cywilizacyjnie najbardziej cenione rozwiązane) nie jest dziś w niczym lepsze niż związek partnerski, konkubinat, kohabitacja, związek luźny i nieformalny, wieloosobowy, związek osób tej samej płci czy rozwód. Próba obrony małżeństwa kobiety i mężczyzny, jako optymalnej relacji, w której wychowują się dzieci, ściąga coraz częściej absurdalne inwektywy w stylu „promowania heteroseksualnego faszyzmu”.
Coraz rzadziej w dyskursie społecznym słychać słowa: „mąż” i „żona. Coraz częściej natomiast stosuje się wyrażenia „partner” i „partnerka”, które nie niosą w sobie – w przeciwieństwie do tych pierwszych – żadnego komponentu trwałości. Dziś mogę być czyimś partnerem, jutro już nie; jak w biznesie, na wycieczce, podczas realizacji określonego projektu.
Błędne rozumienie miłości i oddzielenie jej od seksualności jest kolejnym czynnikiem relacyjnej tymczasowości. Seks, który tradycyjnie było postrzegany jak wyraz miłości, oddania i troski o drugą osobę, element budowania trwałego związku małżeńskiego, stał się rzeczywistością autonomiczną, towarem, przedmiotem zmysłowej ekscytacji, chwilowym uniesieniem bez myślenia o konsekwencjach.
Nakłada się na to – zwłaszcza w mediach – masowy proces promocji tzw. celebrytów, w kontekście zdrad, rozwodów czy przelotnych związków. Nie pozostaje to bez wpływu zwłaszcza na młodych ludzi, dla których gwiazdy ze świata filmu, muzyki, telewizji czy Internetu pozostają autorytetami. Popularyzowanie płynnych relacji bezwiednie generuje – niczym wirus – myślenie: skoro celebryci mogą być w nowym związku, mieć nieślubne dzieci lub rozwodzić się po raz trzeci, dlaczego nie mogą tego robić inni.
Postmodernizm (choć nie jest jedynym czynnikiem) przyczynił się również do procesów laicyzacyjnych, nieznanych do tej pory na Zachodzie. Odchodzenie wielu grup społecznych od chrześcijaństwa, wspierającego przez wieki (np. w katolicyzmie sakramentalnie) dozgonny związek kobiety i mężczyzny, stało się czynnikiem osłabiającym trwałość małżeństw. Odsunięcie od siebie czynnika „Boga”, jako gwaranta jedności, niezmienności i stałości, zaowocowało zmianami w świadomości: rozstanie ze współmałżonkiem jest dziś łatwiejsze, szybsze i także religijnie usprawiedliwione.
Cywilizacyjna konieczność
Wśród wielu konsekwencji społecznych, które przyniosła postmodernistyczna kultura tymczasowości, płynności i niepewności, jedna ma szczególnie doniosłe znaczeniu. Młodym ludziom trudniej podjąć decyzję na całe życie w kontekście relacji z drugą osobą i troski o nią. Wiele kobiet i mężczyzn opóźnia wiek wstępowania w związek małżeński, w ogóle tego nie robi, żyjąc w luźnych formach, albo wybiera drogę singla. To z kolei ma swoje dalsze konsekwencje, np. demograficzne – mniejsza liczba potomstwa lub jego brak.
Nie ma więc wątpliwości, że żyjemy w czasach, kiedy ukazywanie wartości i wyjątkowości trwałego związku małżeńskiego (na całe życie) kobiety i mężczyzny, stanowi cywilizacyjną konieczność.
Dariusz Hybel
Bibliografia
– Maria Miczyńska-Kowalska, Wartości w postmodernizmie. Koncepcja dekonstrukcji rzeczywistości społecznej – analiza krytyczna, Lublin 2013
– Bogdan Baran, Postmodernizm i końce wieku, Kraków, 2003
– Iwona Przybyła, Proces doboru matrymonialnego a decyzje prokreacyjne w perspektywie socjologicznej, w: Rodzina – wyzwania na XXI wiek, red. Michał M. Michalski, Materiały z III Kongresu Demograficznego. Część 6, Warszawa 2022
……………………………………………….
Projekt dofinansowany w konkursie Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej Po Pierwsze Rodzina na rok 2023. Całkowita wartość finansowania 200.000 zł Umowa nr BPD/PPR/KAMPANIE/28/2023 z dnia 2023-06-15 „Na całe życie – będziemy o siebie dbać”. Wsparcie młodych osób w stabilizacji związków i zawarcia małżeństwa.